Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/113

Ta strona została przepisana.

pek obserwacji, rad, przewidywań, a nawet podstępu w stylu pozornie motylim, strzepniętym spod pióra, naiwnym, lecz prostota sięgała dna:
„Kochana, miła, głupia i ślepa. Krecie mój na czarno, uszy do góry, nie rozpaczaj, nie masz czego żałować, słuchaj mnie, jestem twoim starszym bratem i dałabym ci po tym wyniosłym pysku. Jest niestety potrzeba. I nikt za mnie tego nie zrobi. Taka jest potrzeba, jeszcze przedtem nie pisz w listach, co myślisz, nie kompromituj się, kochana, sentymentami, bo się na słodko wyrzygam, aż oczy bolą, jak ty więdniesz, i dla kogo? Ładujesz głowę do pieca. No i co dalej, pomyśl? Co dalej byłoby z tobą, głupi, wyniosły krecie? Lepiej niech tobą wstrząśnie zawczasu. K. jest to urodzony zbrodniarz, którego trzeba jak najprędzej ubezwłasnowolnić i zakuć. Trzeba mu najpierw dać w mordę tymi kajdanami. Wcześniej, to lepiej. Ma złe instynkty, jest to taki człowiek, który się nawet nie uśmiechnie. On się na nic nie uśmiechnie. Siedzi głęboko w sobie i nie wiadomo, może on tam w środku już umarł? Zobaczymy, przebudzę go i z martwych wskrzeszę. To jest to pierwsze, co możesz z tego listu wyciąć i w sercu zawiesić. K. cię nie kocha. To jest drugie. Nie wycinaj, nie rozpaczaj. Ja to wiem, i lepiej dowiedz się o tym ode mnie, aniżeliby ci nawet tego nie powiedział. Słyszysz? K. jest człowiekiem zimnym i okrutnym, i ja go lubię, z wszystkich, lubię zimnych i okrutnych, jestem, okrutni mnie kochają, ze strachu. Jeszcze mój ojciec o tym nie wie i dopiero mu powiem, jak się stanie. F. ma zły wpływ na mojego ojca, mój ojciec lubi złe wpływy, ale to już zanadto i po prostu śmiesznie. Nie przestrasz się, że chcę powiedzieć coś niegłupiego. Bałaś się mnie, Angeliko, przestań, nie bój się prawdy, tak jak ja nie boję się malutkiego okrucieństwa wielkości twojego paznokcia, który całuję. Ach, gdyby się ten list w czyjeś ręce dostał! F. też będzie wkrótce o wszystkim wiedział, i będzie musiał, dobrze mu tak, z krwawymi łzami ten kinderbal przeżyć, a ja wtedy w te krwawe oczy odważnie spojrzę. Może będziesz gdzieś w kącie konała z bólu, a potem wszystko będzie dobrze. Życie składa się ze wstrząsów, a kiedy przestajemy się wstrząsać, wtedy już nie żyjemy. I będzie dobrze, jeżeli posłuchasz. Kochana, najmilsza, musi nastąpić podział. Myślę, że zgodzisz się, że ja będę dzieliła, bo jestem rozsądniejsza,