Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/114

Ta strona została przepisana.

mam pewniejszą rękę i nigdy się nie mylę. On, F., jeszcze o niczym nie wie, dowie się, polecam ci go, jest to niezły człowiek, który udaje łajdaka, przekonaj się sama, jest on bardzo głupi i nie do wiary, tak jak ty mądra. On czekałby w życiu tylko na taką jak ty. Mówił mi o tym, a ty mi mówiłaś kiedyś o nim, zdaj się na szczęśliwy przypadek i zrób to możliwie szybko. Pewno już myślałaś o tym, tylko czekałaś, żebym ja powiedziała pierwsza. Otóż to, mówię. Jest honorowy, zawsze stanie w twojej obronie, a w jego honorze dużo się może zmieścić. Co do twojego wypadku z K., bo tak mi się coś wydaje, sądząc po twoich oczach, prócz tego wiem od ciebie, K. ci daruje, a ty podziel się z F. szczęściem, to znaczy nieszczęściem. Przy nim się wszystko uda. Jest godny polecenia. Powinna być wywieszona w ratuszu lista mężczyzn, z którymi wszystko się udaje. Tak piszę, żeby było bezwzględniej. Jedyne to wyjście. Jestem w tej samej sytuacji, co i ty, tak, tak, tylko nie widać po oczach, i gdybym mogła wybierać niewinnego, wybrałabym F. No, ale już jest inaczej. Biorę się zakuć Karola, o czym lojalnie mówię, twoja jedna jedyna E. — którą pojmiesz dopiero, gdy zobaczysz na łożu śmierci. Nie dożyję dwudziestu lat. Tak jest postanowione. Ściskam cię, czarny krecie, i ciągnę za uszy do góry na światło dzienne spod ziemi, stamtąd, gdzie niedługo, zobaczysz, ja się znajdę, twoja na całą wieczność E-a.”
Mógł „podziwiać styl” i „śmiałość myśli”. Mógł „pozazdrościć”. „Mógł się powiesić” ze swoim systemem „przenikliwości”. Po drugim przeczytaniu zrozumiał do końca spekulację tej, która w rozmowie zdobywała się jedynie na: ach tak i ach tak... I która używała niewinnych, szklanych oczu głupca, zanurzonego w błękicie. „F” oznaczało Filipa. To o nim; „udając łajdaka” znalazł się w środku prawdziwego łajdactwa. Było to tak, jakby poufnie stało się wiadome, że Wenus choruje na raka. I Wenus nagle stała się godna litości. Lecz w „majestacie swym” nie przestała być Wenus, i o niczym nie wiedząc, używa tego majestatu w najlepszej wierze. Ta najlepsza wiara najbardziej była godna litości.
Następnego dnia nigdzie Filipa nie spotkał.
I następnych dni.
Czwartego dnia poszukiwań zapomniał o litości i poszukiwał Filipa dla niego samego.
Kilkanaście razy przebiegł szlak tamtej wędrówki. Zaglądał