Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/121

Ta strona została przepisana.

sam. Z samotności szedł teraz po schodach. Przeskoczył jedno piętro i zastukał dwukrotnie w ramę drzwi.
— O! — powiedziała.
Zrozumiał, że dostrzegła brak zębów i okaleczenie twarzy.
Udał, że jest czymś bardzo przejęty, udał trochę nadąsanego. Robił to niekiedy. Podszedł do okna i stanął na chwilę odwrócony plecami.
— Tyle dni... — powiedziała smutno. — Co się stało?
Czuł, jak głos jej oddalił się w głąb pokoju. Nie śmiała nic więcej.
Za oknem na dole był ciasny kąt ziemi. Niebieskawe cegły komórek grzęzły w bruku, jakby oberwał się i spadł kawałek zadymionego stropu nieba. W szczelinie murów świeciło oczko płynącej wody, nie większe od średnicy beczki.
Stał, milczał, słyszał nakrywanie do stołu.
— Miałem ciężki wypadek — rzekł.
Przedtem przygotował sobie opowieść barwną, zastąpił ją teraz inną, najkrótszą: — ale już... — odwrócił się; podeszła cicho i usiadła przed nim na krzesełku. — Ale teraz już jest dobrze — powiedział. — Stratowały mnie konie.
— Bo myślisz, bo chodzisz i myślisz, biedaku — wstała.
Zerknął; tak szybko wszystko na stole zostało postawione, cielęcina i chrzan, korniszony, serwetki i srebro, popatrzył na nią, diabli groch na tej biednej i dobrej twarzy wymłócili i żeby bodaj jeden został, oczy miała jasne, bardzo jasne, zaczerpnięte z białego oka beczki, błękitne, z błękitu pierwszej komunii. Jeżeli wierzyła w te konie, to za mało się zdumiała i przestraszyła, jeśli nie, to po co pozwalała się okłamywać? Dlaczego nie zapytała o szczegóły?
Nie wierzyła i to go obraziło, ale było za mało, żeby się na nią gniewać. Jeden krótki gniew i już nastąpiłby krach tej sztucznej dekoracji dla prostodusznych.
Odwrócił się jeszcze bardziej: co ona winna? Jest najlepsza, jaka może być. I najpiękniejsza, jaka się mogła samej sobie zdarzyć. Sama w sobie musi mieć przecież poczucie jakiejś wielkości. I z całą powagą musi rozsądzać swe losy. Strzeże ich, zapobiega, gdyby jej cokolwiek powiedzieć, stanęłaby ostro w swej obronie. Okazałoby się, że wie wszystko, całą prawdę, i dumnie gotowa