Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/165

Ta strona została przepisana.

strumień... Widząc pańską chmurną twarz i... — ciągnął z uśmiechem — tak podobną do tamtej... jest jakieś podobieństwo z ducha... Czuję się w tej chwili, jakbym po wielu latach wrócił, wszedł w dawną zieloną dębinę i napotkał ten sam stary strumień, wzburzony jak przed pół wiekiem, krystaliczny i zimny... To pociesza i smuci. Potwornie smuci zobaczyć byłego ucznia o posiwiałych skroniach.
Usiadł, wyciągnął w stronę Pawła rękę, jakby chciał go dotknąć. Paweł milczał — Pan... — rzekł Wereszczyński zapalając papierosa — jedynie... skurduplał nieco. To jedno tylko... Excusez le mot. Czy pan pamięta? Reszta pozostała ta sama — parsknął krótkim śmiechem i natychmiast go uciął.
Z bliska twarz jego była trzaśnięta w drobne szkło. Trzaśnięcie ułożyło się koncentrycznie wokół niebieskich, zmarzniętych oczu, szklistych, obrysowanych, wtłoczonych w głąb jakby żelazną sztancą do wybijania dziur w tynku, i jaśniejących. Dobrze znana, wielka jak kipiące ciasto głowa zeschła się do wielkości beczułki po bryndzy, rudy zarost ustąpił, wyszła cera blada, niebieskawa, uszy zwiędły — był wzruszający w tym nieszczęściu lat, i mimo wszystko zażenowany. Podobny do starej kobiety, która wstydzi się, tysiąc razy chce o tym powiedzieć, i wie, że nawet autoironia nie ma już ludzkiej ceny.
— Czy nie kupiłby pan u mnie kapelusza — spytał nagle z uśmiechem. — Jestem bez pieniędzy — obejrzał się w stronę stolika z dziewczyną. — Prawie nowy, dostałem go dziesięć lat temu w prezencie i zmalała mi głowa.
Znowu zapanowało milczenie.
Propozycja wyglądała na nieudaną kpinę. Tym bardziej że jej nie ponowił. A może chciał tylko zyskać na czasie?
Paweł przerwał ciszę, odważył się, i aby przeciąć dwuznaczną sytuację, zapytał:
— A czy można wiedzieć, kto to jest ta pani?
Pytaniem tym zamierzał przywrócić, tak myślał, dawny „świetny styl” poety, pełny niedzisiejszej galanterii, uroczystych sformułowań. Spodziewał się „poetyckiej repliki”.
— Kokota — odpowiedział Wereszczyński, jakby tylko na to czekał. — Prawdopodobnie kokota-intelektualistka, demi-monde-