Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/189

Ta strona została przepisana.

unicestwienia obcego piękna i obcej urody, bo przecież główną cechą piękna jest obcość i to, że boli.
Lecz, streszczając, sam sobie robię krzywdę. Rękopis i klucz rozumienia oddałem Felicji. Ona wprowadzi w zagadnienie. Zazdroszczę ci, Felicjo — rzekł półżartem. Dziewczyna uśmiechnęła się skromnie. Wereszczyński mówił dalej:...To musi jeszcze się odleżeć. Nie szkodzi. Z publikacją trzeba poczekać. Aż dojrzeją czasy. Nie znaczy to... Należałoby, i to natychmiast... — gorączkował — zaznajomić jakieś szersze grono... Powiedziałaś: Włodek?
— Włodek — potwierdziła.
— To mało. Zgoda — poprawił się. — Nie będziemy powtarzali tego, co już jest ustalone, ale... Zawsze liczyłem na tych najmłodszych, z pozoru nieśmiałych, którzy nagle potrafią się roziskrzyć. Znasz to: jeśli tylko dojdą do jakiegoś przekonania... — uciął.
— W sumie — rzekł po chwili: — Tak. Szczęśliwa twoja ręka, wierzę w to, mogłaby doprowadzić do wielkiego poruszenia w środowisku młodych, i cieszę się, że będziesz nad tym czuwała, i co więcej, brała udział... Upoważnienie, w razie publikacji, bo wszystko trzeba przygotować, jest załączone, w teczce, pamiętasz?
— Pamiętam. Proszę być spokojny.
— Pieniędzy, w razie czego, także ci nieco wpadnie...
Wykonała jakiś niejasny gest, który mógł oznaczać: nie dbam.
— W zamian — mówił gorączkowo — rokrocznie, proszę, no, powiedzmy skromniej, przez kilka lat, o to, o co już prosiłem: jeden kwiatek na grobie Angeliki. Prosiłem cię o to, bo wiem, że masz i tak matkę na cmentarzu, zawsze to po drodze i bez specjalnej fatygi.
— Zgoda — rzekła. — Matce kwiatów nie noszę.
— Zauważyłem bowiem — mówił — że grób Angeliki jest w zaniedbaniu. Wieczorem prosto z dworca byłem...
— Drogi panie — powiedział spokojnie Paweł. — Jest to grób mojej matki. I bardzo proszę... Jest to moja sprawa...
— Nie chciałem urazić — rzekł cicho Wereszczyński.
Otarł pot z czoła. Znów chusteczkę podała mu Felicja. Zaczął niejasno:
...w ten czy inny sposób ułomni... Bo zdrowi przechodzą przez