Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/26

Ta strona została przepisana.

na dnie swych myśli posądzał, a o czym oni zdawali się zapominać i czasem tylko zdradzali się wbrew swej woli. Za to ich lubił. Za słabość. I strach było pomyśleć: jeżeli słaby wywołuje życzliwość — silny, poza olśnieniem — jakie może powodować uczucie?
Farsą nazywał system korepetycji. Z Frankowską miał cichą umowę. W zamian za komorne udzielał córkom lekcji. Jedna miała lat jedenaście, druga trzynaście, młodsza wyglądała na starszą. Godzinę i kwadrans przed służbą wkładał mundur, potworny czarny mundur ze złotymi guzikami, żółtym chrzęszczącym pasem, rakietnicą alarmową w kaburze, wielkości trąbki myśliwskiej, i gwizdkiem na plecionej żółtej tasiemce, z pętelką trójlistną trafiającą na wklęsłe ramię. Schodził dwa piętra niżej i on, który mógł być już docentem, za każdym razem robił na uczennicach wielkie wrażenie. Dwoje nieuków o białych oczach, kryształowych ząbkach, z niebieskimi wstążkami w rudych włosach, stawało przed nim na baczność — z szacunkiem dla nauki w mundurze — i rzecz nie do wiary! — pani Frankowska, inicjatorka tego podstępu, dumna ze swej metody — kto wie czy i ona także nie ulegała wspaniałości tego widoku. Do młodszej należało przygotowanie kolacji, którą zabierał potem na noc ze sobą. Gdy wchodził, kończyła smarowanie chleba margaryną i zakręcała półlitrową bańkę z ciepłą kawą zbożową.
Jeżeli nawet mógł być w ich pojęciu marszałkiem polnym, w jaki sposób tłumaczyły sobie fakt, iż marszałek wychodzi na noc w pole z bańką mleka?
Obawiał się tej młodszej, miewała błyski w oczach, ni to porywu serca, ni okrucieństwa, przestraszył się, gdy kiedyś wyszła za nim na schody i powiedziała, że chleb posmarowała nie margaryną, tylko masłem. Wiedział, że przestała wierzyć w mundur i że czekała na jego pierwsze potknięcie.
Opowiadał mu ktoś, że małego tygrysa można trzymać w mieszkaniu i przypomina kota. Unikać tylko należy mięsa i krwi. Nawet skaleczony palec wywołać może katastrofę. Nadchodzi jednak dzień, w którym tygrys wydaje pierwszy nieśmiały pomruk i któremu sam jak gdyby się dziwi. Wtedy czym prędzej trzeba się go pozbyć albo samemu uciekać z domu.