Już nie ma śladu tego miejsca, gdzie mieszkali, nie ma śladu po tych ludziach. Czasem jeszcze ukazuje się taki człowiek, który nie wie, gdzie pójść, gdzie spać, i dyskretnie zagląda do ulicznego kosza na śmieci, poszukując nie dojedzonej bułki. A może złotego zegarka? Na całe życie zostało Antoninie współczucie dla tych, którzy w biały dzień chwieją się na nogach i nie mogą odnaleźć drogi. Współczucie i odraza. Zbiła kiedyś kota za to, że schwytał mysz. A potem szczotką zabiła mysz i rzuciła kotu.
Nie tak dawno jeszcze w szkole zapytywano:
— Zawód ojca?
— Handlowiec.
— Pracuje w spółdzielni?
— Prywatnie.
— Już takiego zawodu nie ma. A przedtem?
— Pracownik więziennictwa.
— Bierze rentę?
— Zwolniony — odpowiadała gniewnie.
— Dlaczego się gniewasz? Zwolniony? Czym handluje?
— Niczym. Mój ojciec...
— Więc ...czym handluje?
— Niczym — opuszczała głowę.
— Co robił w więzieniu?
— Był strażnikiem. I był za dobry.
— A matka?
— Nie żyje. Ja utrzymuję ojca.
— W jaki sposób?
— Posługuję.
— U kogo?