Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/347

Ta strona została przepisana.

ich dwóch. Kazali pójść. Byli młodzi, szli bez słowa. Wydawało mu się, że pomylili drogę, ale szli dobrze. Dzielnica nadbrzeżna była zamknięta posterunkami, na rogu stały dwa wygaszone auta. Niemcy palili papierosy. Dudniło od głównej ulicy. Tak jakby odbywał się przemarsz.
Ostatnie wiadomości, jakie ukrył w rurze wentylacyjnej, biegnącej przez fundament domu, były bezwzględne. Chłopi rosyjscy i robotnicy zdruzgotali pod Stalingradem potęgę militarną Niemiec. Dla rozumnego człowieka znaczyło to: raz na zawsze.