Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/38

Ta strona została przepisana.

— No tak — odpowiedział z ulgą Benedykt — przeczytałem wszystko. Pan ma zasadniczo rację...
Jak było do przewidzenia, Hieronim skrzywił się na myśl, że ktoś przyznaje mu rację.
— Racja w tym — podjął szybko Benedykt i wykonał równocześnie drobny przeskok w temacie, żeby skorzystać i powiedzieć swoje, to, co naszykował jeszcze wiele dni przedtem, to, o czym myślał i co było do sprzedania na taką okazję, wyjęte z ciągu najgłębszych myśli osobistych. Odpowiadając więc na jedno rekomendował się i mówił o drugim. Z przejęcia wolta zrazu nie wypadła zręcznie.
— Człowiek biedny — zaczął — z natury rzekłbym biedny, w jakiś sposób upośledzony, poczynając dajmy na to od choroby, jest zasadniczo w lepszej sytuacji. Jest w stanie żyć lepiej. Nie mając bowiem szans na życie hałaśliwe, zmuszony jest żyć głębiej, wyobrażeniami. Nie wiem czy jasno? Wyobrażenia zobowiązują...
— Jasno.
— Tak więc: zobowiązują. Gdy się ktoś komuś podoba, nie powinien obiektu dotykać ręką.
— Jasne — powiedział Hieronim z własnej woli.
— Powstaje świat niedotykalnego wyobrażenia. Taka powinna być zasada...
— Niejasne.
— Dlaczego? Wytłumaczę. Jeżeli ktoś komuś się podoba, rzecz jasna wywołuje zachwyt. Jest to stan szczególny i wysoki, pojęcie zachwytu przerasta nas, bo inaczej byśmy go nie dostrzegli. Mamy wtedy poczucie swej... jakby tu? Prosto mówiąc, nigdy bym nie zrywał kwiatów i nie polował, nie zabijał ptaków, nawet ich nie chwytał. Wystarczają mi jako pojęcia. A już najpewniej nie sidliłbym ludzi. Tych, których lubię. Nawet przezornie w praktyce zostawiam przestrzeń między mną a tym, co mi się podoba. Rozmyślną taflę z powietrza, za którą pojęcie rośnie. I wszystko, co mi się podoba, na wszelki wypadek lokuję w tym systemie. Zbieram i gromadzę pojęcia. Taka budowla może stanowić życie, myślę, wcale nie najgorsze. I zabezpieczone. Porównaniami. Wszystko bowiem podlega jedynie porównaniu, nie ma innej miary, porównania są jedynym ludzkim światłem. Wszystkie systemy