Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/39

Ta strona została przepisana.

myślenia, jedyne, co konkretnego, mogą się porównywać. Z porównań wynika wybór. Ja wybrałem obłok. Wiem o tym, że jestem wpółślepy, mnie to nie martwi. Wiem również, że moja ostrożność nie jest tchórzostwem.
— Nie jest?
— Nie jest.
Hieronim słuchał, umiał, jest to rzadkość, umiał słuchać, jest to umiejętność wbrew pozorom niezwykle rzadka, zdolność poddawania się cudzym słowom, zdolność przywoływania cudzej prawdy w słuchaniu, utwierdzania jej drobnymi pytaniami, które podnoszą mówiącego i dają mu prawo. Jest to talent, jeden z większych, poprzez swą bezinteresowność, skromny, wymagający wysiłku większego aniżeli mówienie. Mówić można chwilami byle co, prawdziwy słuchacz byle jak nie słucha. Kłamliwe słuchanie szybciej wychodzi na jaw niż blaga w mówieniu. Umiał także uciąć, dość bezwzględnie, grymaśnie, z posępnym wdziękiem konia, który z przybrudzonego naczynia nie wypije.
Benedykt dostrzegł dezaprobujące światełko w oczach Hieronima i wycofał się, zostawiając temat na lepszą chwilę. Trudno mu było w gorączce mówienia udowodnić, w jakim stopniu odwaga i wyobraźnia stoją w kolizji? Przerzucił się na pytanie poprzednie: co czyta? Jest to szafa samogrająca, zaczął mówić, popadł w szaleństwo mówienia, w nerwy, pośpiech, niczego nie chciał przeoczyć, o niczym nie powiedzieć zbyt pobieżnie, i już mówił, już się plątał, słyszał, jak biło mu serce — zdać z tak potężnego tematu sprawę — starczyłoby na długie miesiące — a on już czuł, jak się powtarza, banalizuje i nie może powstrzymać. Mówił o wszystkim, co go kiedykolwiek zachwyciło, czym był wstrząśnięty, szybko, z obawą, aby Hieronim go nie uprzedził, nie wyrwał jednego bodaj błyskotliwego określenia, nie dopuszczał do głosu, zostawiał tylko miejsce na drobne uwagi, których prawie nie słyszał. Pośpiech produkował banały, czuł to, myśl ścinała się w twaróg, próbował pohamować, lecz jakiś dziecinny entuzjazm kazał mu ustami pełnymi twarogu pleść z uporem i trwać w galopie, żeby tylko nie stanąć, żeby tylko nie zabrakło materiału, którego już brakowało.
Hieronim, gdy akceptował, wtedy właśnie powściągliwie nie wyrażał jasno aprobaty, gdy się nie godził, ukazywał lekutki gry-