Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/399

Ta strona została przepisana.

Wyjął słomkowy kapelusz z szafy, jeszcze raz spojrzał przez okno i zbiegł na dół.
— Gdzie pani znalazła — zapytał — tego recydywistę? Będzie miał teraz na całe życie kompleks motyla... — Spostrzegł, że daremnie zażartował. Zmienił ton: — Dzień dobry pani. Pojedziemy? Nie mam roweru — rozłożył ręce. Słońce biło z góry fontanną iskier.
— Nie szkodzi — odpowiedział mu głos jasny, rzetelny, człowieka, który od piątej rano przeleciał już pewno swoje kilometry i napoił się porannym powietrzem. — Posłałam, co miałam pod ręką. Ma pan dzień wolny, dzwoniłam do biura.
— Zna pani moje biuro?
Teraz dopiero w pełni ją zobaczył. I po części struchlał.
Jak z nią iść przez miasto?
Gdyby wiedział, jak to będzie wyglądało, nawet żartem by się wtedy nie umawiał. Poznał ją: ktoś podjechał do brzegu chodnika na rowerze przed piwiarnią i nie zsiadł: — który z panów — zawołał — zlituje się nade mną, bo jestem spragniona. To była ona. Przyniósł jej kufelek piwa, tchnęła wesołością, beztroską, ręce miała czarne od słońca. W czasie gdy piła, a on czekał na pusty kufelek, żeby odnieść, zdążyła zapytać, czy ma rower. Umówiła się na wycieczkę.
Gdyby wtedy wiedział, jak się ona wystroi? Potem w ogóle zapomniał, nawet nie pomyślał o rowerze.
Była w sukni w kwiaty, uszytej ze sznytem na festyn, i o głębokim dekolcie z koronką, kanikularnym. Miała słomkowy kapelusz, zrzucony na plecy. Lewą ręką trzymała kierownicę roweru, prawą podtrzymywała gitarę przewieszoną przez ramię. Od szyjki gitary spadały kolorowe wstążeczki, cały pęk, rozwiany jak z czuba weselnego konia.
Iść z nią przez miasto? W tym szyku? Było to trochę dużo. Na domiar była rozbawiona i w oczach jej kołysał się „świat cały”. Razem z błękitem i z białą chmurą, która nad jej głową atakowała bruk, nadchodząc w dół sztorcem. Radosna chmura, o gęsim, świetlistym brzuchu. Bruk lśnił w słońcu, lśniły szprychy, iskrzył się dzwonek. Lecz co z tego? Nieporozumienie.
— Myślałem, że pani zapomni.
— Ja nie zapominam — wydęła wargi. Stosowała ten wyraz ze