Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/481

Ta strona została przepisana.

— Nie, nie, żadnych obcych — powiedziała do Pawła. — Ja go umyję, i trzeba ogolić, prawda?
Było już po wszystkim najgorszym, które nadeszło z zewnątrz. Zapanowała cisza.
Na pogrzeb wybierała się karlica. Już się ubrała żałobnie, w jaskrawe czarne chustki, i upięła wysoko włosy. Angelika wytłumaczyła jej, że powinna zostać w domu i że tym bardziej trzeba pilnować dzieci. Nie miał to być przecież pogrzeb cyrkowca.
Angelika szła o suchej twarzy. Pochyliła głowę, chowając suche oczy. Ręce miała w czarnych rękawiczkach. Szła w ocalałych butach; myślała i widziała.
Minęli pierwszy pomniczek. Stał, żeby nie można go nie zobaczyć: amorek z mydła. O „klasycznym profilu”, o wielkich, zamkniętych powiekach i mydlanym uśmieszku nad słowami „...zgasła... w kwiecie... i prosi...”. Kiedyś, gdy był inną rzeźbą, oznaczał marmur i życie.
Jakaś dziewczyna nadjechała z bocznej alejki na rowerze. Widocznie przez niski mur zobaczyła pogrzeb; widocznie miała taki dzień, że chciała sobie darmo popłakać. Rzuciła rower i wyskoczyła z niego, przeskakując porzucone koła. Podbiegła, przyłączyła się do konduktu, szła dość blisko Angeliki. Zaczęła płakać. Zakryła twarz czarnymi od słońca dłoniami, wstrząsało nią i płacząc szła w krok z postarzałym kombatantem, byłym lotnikiem. Podpierał biodro lewą ręką i było widoczne, że utyka.
Główna aleja skręciła pod mur i już się skończyła. Okrążany rower świecił teraz szprychami i strzykał krótkimi iskrami metalu. Leżał garbato, jakby był zwierzęciem i został ustrzelony.
Paweł szedł nie obok niej, lecz krok w tyle, Wereszczyński starał się podtrzymywać ją za łokieć. Nagle zaczął płakać tak samo jak ta nie proszona, idiotyczna dziewczyna.
Powrót do domu był szybki, pośpieszny.
Weszła do pokoju Filipa. Od razu wiedziała, gdzie szukać, wyjęła z szufladki fotografię.
Usiadła na chwilę w fotelu. Była to fotografia ojca Filipa. Znała go, gdy była jeszcze dzieckiem.
Na pożółkłej powierzchni szklistego papieru widniał poczciwy pan, ubrany na czarno i w binoklach. O bystrych oczach i równocześnie spojrzeniu bardzo łagodnym, rozumnym i jakby przewi-