Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/491

Ta strona została przepisana.

Rozmowy i polityka. Dużo by można słuchać rozmów. Znać bieżący kurs polityczny. Sprawę niewoli i polskości. Sprawę ograniczeń i akomodacji, Niemców i ciosu. Albo rezygnacji. Niech, kto chce, próbuje pomyśleć, że gdyby Niemcy byli Negrami, czy, będąc Białym, nie można by skoczyć i odtańczyć tańca kapłańskiego przed oczami zdumionych Negrów? Zadziwić Negrów, zadrwić z ich tam-tamu i po skończonym tańcu pozostać Białym?
A potem jednym krótkim błyskiem opuścić ten kraj i znaleźć się w Ameryce.
Popróbować Hiszpanów, Włochów, Francuzów, Anglików, Metysów, odnaleźć Polaków, i tam, na tej pustyni, bez trudu zostać profesorem uniwersytetu. Siejąc naukę jak zarazę. Niech się uczą, męczą, łamią sobie głowy, stara Europa im się kłania, z solą attycką i pieprzem w oko.
A jeszcze potem wypłynąć jachtem w świat. Zobaczyć papugi, małże, goryle i w końcu pod pustym niebem Afryki dać sobie potężnego kopniaka. Samemu sobie wymierzyć sprawiedliwość. Byle tylko w porę, gdy skończy się młodość; nie czekać ani chwili.
Położył się na trawie w parku. Starego dozorcę wprowadził w szał irytacji. Gdy wstał, zobaczył dawnego kolegę na ławce.
Uchodził za człowieka zimnego, małomównego i fair, miał kilka dawnych znajomości, które najpierw zgubił, a teraz do nich wracał. A gdy już wracał, robił to szybko.
Kolega siedział z jakąś dziewczyną, wstała i odeszła. Usiadł na jej miejscu. Twarz kolegi była naruszona nudą, zaliczał się do znaczniejszych, ambitnych, minął rok, już mu coś z planów nie poszło, już tracił rozpęd, którego Filip dopiero zamierzał nabrać, także z nudy, lecz nie zakłóconej ambicją za funt złota, który trzeba wypocić.
Kolega dla szarży wyraził się o odchodzącej dziewczynie niezbyt przychylnie.
Wtedy Filip, spokojny, rozleniwiony, wytarzany w trawie, bąknął coś, byle co, co mu do głowy przyszło, i nawet z pewną intencją wywołania obrazy.
— Co?! — krzyknął tamten. — Co takiego? Jak ty powiedziałeś? Przecież to — zwrócił się cały frontem: — kapitalnie! Ty? Nigdy bym. Czy ty wiesz, co powiedziałeś? — Nie dowierzał uszom.