W czwartym domu o autentycznym już malarstwie, swobodnym, o przemieszaniu starych i młodych, wysokiego stopnia, przeżył chwilę niebezpieczeństwa, lecz o niej nie wiedział. Nieświadomość jest jednym z atrybutów szczęścia. Lecz nawet i to niewysokie stwierdzenie rozegrało swą treść za jego plecami.
Był to dom postępowy, dom, w którym bywano. Także wracając z Paryża i Wiednia. Właścicielem był fabrykant, który dał zły przykład i syna wysłał do fabryki. Syn był niezbyt normalny, ale robił złą krew innym, gdy szedł rano z bańką kawy do pracy i mieszkał gdzieś kątem.
Raz w tygodniu w domu rodziców odbywał się reunion.
Ojciec zaczynał od robienia drewnianych trepków, ożenił się z baronówną i ta mu dała szlif, poszerzyła fabrykę o salon. W salonie zaplantowała rozmowy na najwyższym szczeblu intelektualnym. I tak sprytnie przesiewała gości, aż chciał się tam dostać każdy, żeby znieść jajo swego intelektu. Wymieniano plotki paryskie, wiedeńskie i z ostatniej Ostendy. Plotki drugorzędne, wynikające ze znajomości spraw przez szybę. Dla porządku zwalczano je miejscową filozofią, ciężką jak młot parowy.
Nowością była mieszanina towarzyska, ex-baronówna uwielbiała młodzież — byleby nie z bańką kawy o świcie.
Ex-baronówna widziała w nich odbicie dawnych czasów. Wyobraźnię miała przyzwoitą. Widziała stadko owieczek z romantycznego obrazu, nic w tym nie widząc podejrzanego. Spodziewała się nieuniknionych kłopotów, płynących z obmowy. Sprowadziła do swego domu pewnego młodego kleryka, który swego czasu rozprawił się młotkiem z nieprzyzwoitą rzeźbą w muzeum i był bohaterem skandalu. Lecz wkrótce sprawa źle mu się obróciła i wła-