Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/539

Ta strona została przepisana.

z jednej, a potem zręcznym podrzutem jak kucharczyk obracał myśl na drugą stronę i była do spożycia gotowa. Stał skromnie, otoczony, i raczył otoczenie dyskusją. Głowa była to trzeźwa, twarz tylko w odnowie.
Ojciec w szybkich doskokach wciąż go emablował: był to człowiek dobry i pewno mu było nawet przykro wobec córki, że to, co ona raczyła zepsuć, on się odważa naprawiać.
Docent ten miał w jakiś czas potem szczęście ściąć się z niejakim Wereszczyńskim, niewątpliwym anarchistą, którego z salonu powinno się wyprowadzić pod ręce. Nie wiedział, że w ten bodaj sposób ojciec Elizy odbił sobie całą dzisiejszą fatygę emablowania.
Pokojówka, ta sama, odnalazła Filipa i skromnym opuszczeniem rzęs pokazała kieliszek na tacy. Był jeden, tylko dla niego przysłany, z mocniejszym alkoholem. Dała mu jeszcze karteczkę zawierającą dwa słowa: „Komu w drogę”.
Zjawił się tu jeszcze młody, szczególny człowiek; dziwny, wyjątkowo posępny, kruczoczarny, o ciemnej cerze jakby Kreola, o regularnych rysach aż do zera i twarzy w lekkich drgawkach jak mignięcie złowrogiego cienia. Musiał skądś niedawno przyjechać. Tym jeszcze dziwniejsze, że nie patrząc za nim, wciąż się go widziało, a on sam, będąc wielokrotnie bardzo blisko Elizy, nie zwracał na nią najmniejszej uwagi. Kilka razy był jakby za blisko Filipa, a gdy Filip znalazł się blisko niego, Eliza zaraz ich rozdzieliła, także przez przypadek.
Odwołała Filipa i poprowadziła do pokoju na górze. To samo było łóżko, ściana straceń, na klęczniku tylko leżała jakaś otwarta książka, gitara poniewierała się w nogach łóżka tak, jak ją opuścił, szkło było sprzątnięte, rolety podniesione w czarną noc, w kwitnących gałęziach białych od świateł z dołu.
Usiadł na łóżku.
— Nie myśleć, nie myśleć, nie myśleć! — uderzyła go w plecy.
A potem naśladując kogoś zapytała nieswoim głosem i głos ten, wydało mu się, że musi być podobny do głosu tego, którego nazwał Kreolem: — A gdzie jest panna Eliza, przed chwilą tu była? — Panna Eliza — odpowiedział ściśnięty głos, naśladujący pretensjonalną damę: — wyszła na chwilę za mąż.
Była pijana, zgasiła światło, przez szczęśliwy przypadek za-