Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/597

Ta strona została przepisana.

chciała poczęstować drugim cygarem, chociaż pierwszego jeszcze nie zapalił. Rumiany błysnął, unosząc siwą głowę. Teraz dopiero było widać, że ma szramę w złotej skórze lewego policzka i że błysnął tą nieprzyzwoitą jak na starca szramą.
— Pisze tam o pewnym zdarzeniu, jakie ją spotkało, nie szczędząc w tej relacji, proszę wybaczyć, ostatniego słowa, które tak bardzo mieć pragnęła, niesiona przez sceny świata swym temperamentem...
— Temperamentem?! — zdumiał się jak gdyby blady.
— Tak. Wynika, że w piętnastym roku życia, proszę zauważyć, była już u szczytu sławy — przerwał, zastanawiając się, czy poprzednie zdanie było dość jasne. — No dobrze — złapał oddech — występowała w Madrycie, w wielkiej gali, w obecności dworu królewskiego. I właśnie, proszę zauważyć, rywalka jej umieściła się w pierwszym rzędzie widowni i na samym początku występu zaczęła gwizdać. Gwizdać.
Rumiany skrzywił się, Angelika tak jakby odetchnęła i powiedziała nawet szeptem: brawo. Dodało to Benedyktowi ostatecznej otuchy. — No tak — pociągnął — Otero zeskoczyła ze sceny prosto w krzesła i szast, prast chwyciła rywalkę za gwiżdżący pysk i dała jej po tym gwiżdżącym pysku. Oczywiście, skandal i zamieszane. Przerwano spektakl.
— Szast, prast — powtórzyła Angelika, patrząc na niego wielkimi oczami:
— Przerwano spektakl — zastanowiła się nad czymś. Była tak swobodna, że zrobiła to równocześnie.
— Nie każdy ma prawo sądzić — zacytował raz jeszcze z radością, która rozpadła mu się w czarne kropki i ukazała się w nich różowa, bezwstydna szrama, niegodna starca. — I otóż to właśnie — wznowił tok — straż królewska zaprowadziła Otero do komendy policji. Komisarz, zgorszony bardzo, ostrym tonem zwrócił tancerce uwagę i powiedział, że publiczność, płacąc za bilety, ma prawo wyrażać zarówno swe zadowolenie, jak i niezadowolenie. Na to Otero odpowiedziała: publiczność tak, ale... — utknął. Jak ukarany łakomiec, który w pośpiechu ugryzł kawałek świecy łojowej.
Nagle uświadomił sobie brzmienie tego horrendalnego słowa, które stanowiło koniec. Pastor był głuchy, dziewczynka wyszła,