Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/618

Ta strona została przepisana.

— Pani, tak rozumiem, na chwilę, przed siebie... Spacer? Nie zapytuję.
Szli coraz dalej, aż pod oświetlone drzwi restauracji. Zatrzymała się i gestem wyraziła bezradność.
— Więc co? — zapytał. — Dokąd? A może wejdzie pani? Nie wiem.
W świetle latarni zobaczył jej bladą twarz.
— Co z panią? Wejdziemy? Bo ja muszę. A może odprowadzić do miasta? A może pani jest głodna? Nie wiem. Stało się coś pani?
Nie odpowiedziała. Automatycznie weszła z nim do środka.
— Trudno — usprawiedliwił — skoro znalazła się pani na peryferiach sama. Tu są ludzie — myślał, że bardzo się przestraszy. Lecz zamiast docenić miejsce i wejść niepozornie, nagle, już wchodząc, zebrała się w sobie i wyprostowała. Była wysoka, prawie wyniosła. Być może z niepewności.
Zagrało to fatalnie w tych okolicznościach. Przymrużyła oczy, mierząc ciemną przestrzeń. A jeszcze perfumy... Właściciel, pochylony nad kontuarem, przygładził włosy.
Tylko wejście z kokotą — co oni tam mogli wiedzieć — było mu dziś potrzebne. Lecz nie mógł jej powiedzieć: proszę się przygarbić. Albo: proszę wyglądać niepozornie.
Współtowarzysze byli już w większości, na szczęście jeszcze bez szefa i bez Maksymiliana, który, jaka by była sytuacja, zawsze miał jakąś jedną myśl, zostawioną dla siebie.
Siedzieli przy dużym stole w głębi, na chwilę zamilkli. Milczenie było krótkie, prędko odwrócili głowy i zajęli się sobą.
— Dobry wieczór — powiedział. Ktoś tam odpowiedział. Powróciły rozmowy. Myślał się do nich przysiąść.
Tymczasem poderwał się właściciel i wybiegł naprzeciw. Było to jak na złość. I jeszcze, po raz pierwszy ukłonił się nisko.
Stary kelner w podskoku, dureń nad durnie, zagrodził im drogę, kochany fachowiec, który serwetką grób otrzepie — i odciął ich od tamtego towarzystwa. Chciał jak najlepiej, oddzielając w swym mniemaniu plewę od ziarna. Zaproponował pokój trochę w głębi na tyłach, jasno oświetlony, i już tam, za szklanymi drzwiami, zapalił światła. Pokój był przeznaczony dla lepszych gości, rozmyśl-