— No tak — powiedział Hieronim przystępując jak gdyby do — oceny: — jest to rodzaj zemsty. Nie rozumiem tylko, z jakiego powodu?
— Zemsty?!
— Ściślej: nieoczekiwana cecha mściwości.
— Mściwości? Pan myśli, no, no, tak prosto... Odbiega pan od mojej sprawy, szukając motywów. Znam to. Motywy, nie treść. Żadna treść dla inteligentnego człowieka nie może być rewelacją, znaleźć należy jedynie motywy i na tym będzie koniec. Wielkość jest gdzie indziej, ho, ho! Ale proszę, co pan sądzi o samej Teorii? Proszę powiedzieć śmiało i jasno.
— Jest pan człowiekiem z gruntu nieszczęśliwym.
Benedykt zerwał się z fotela:
— Tylko tyle?!
— Człowiek zdrowy doświadcza życia jak żołnierz.
— Co pan może wiedzieć o szczęściu, nieszczęściu! — przerwał mu Benedykt. — Przed chwilą zostałem znieważony! Deptano mnie butami. Opluto mnie i zbezczeszczono, tłum ze mnie szydził. A ja miałem jeszcze siłę przedstawić panu moje najtajniejsze myśli... Pan o mściwości... Wynikałoby z tego, że mam taką naturę, że tylko czekam okazji i poszukuję sposobności, żeby ją ujawnić... Dobrze, więc dobrze...
Benedykt rzucił się do drzwi. Chciał odejść bez pożegnania...
Hieronim wcale się nie obraził ani przejął. Nie ruszył się z miejsca.
f
— Panie Benedykcie — rzekł łagodnie i jakby tylko niesłychanie zdumiony i zaskoczony jego zachowaniem: — proszę się nie gniewać. Proszę przyjść do mnie, porozmawiamy. Może trochę poważniej.
I na pożegnanie ostrzegł, nie wspominając o Teorii jakby o czymś bardzo niefortunnym i wstydliwym, przed zbyt energicznymi krokami przeciw Filipowi Małachowskiemu. Motywując, iż nie warto.
Już w drzwiach powiedział:
— Darować? Nigdy. Nie darować także jest bez znaczenia. Bo i komu. A i nikt o tym nie będzie wiedział. Tamci? Niech pan będzie tego pewny, jeszcze dzisiaj, gdy przyjdzie im ochota, mogą
Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/73
Ta strona została przepisana.