Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/77

Ta strona została przepisana.

pem, czwarty mały, posępny „Kreol” o tak czarnej skórze, jakby ze śladami dotknięć palców na policzkach. Miał przykuwające kamiennym bezrozumem oczy, siłą woli i okrucieństwem; milczał. Lecz patrzeć na niego można było wciąż od początku.
Reszty poniechał, zapalił cygaro, siedział za blisko, żeby mógł widzieć, i co dziwne, słyszeć, słyszał oddech Goryla, wychylił się dyskretnie i uchwycił jego profil; zmienił mu nazwę na Bydlę.
Próbował rozpatrzeć tę twarz na chłodno. Była przystojna, z typu urody oczywistej, mocnej, skażona grymasem, który szył się pod zdrową, śniadą skórą, stwarzając nerwową drgawkę, jaka występuje na zadzie konia. Nerwowy? Chimeryczny? Biedne Bydlę o rozedrganej strunie. Lat mógł mieć dwadzieścia kilka — ubrany niedbale, rozchełstany wytwornie, złożony w fotelu jak statyw — gdyby wstał, sumując wszystkie człony, musiał być wysoki, lecz to jeszcze nic — był muskularny i zbudowany bez żartów — lecz i nie to jeszcze — jak i to, że w takich jak on prawdziwą siłę czuje się w czymś zatajonym, z pozoru niedbałym i właśnie bezbronnym, i że wdać się z nim w awanturę znaczyło tyle, co rzucić się pod koła lokomotywy. Nie to było aż tak groźne.
Groźna była przewaga moralna. Benedykt wiedział już, co to znaczy. Znał podobny typ, który czymś, nie wiadomo czym, jest to tajemnica natury, wywiera wpływ na otoczenie. Z wpływu tego żyje, z destrukcji i amoralności, która tak chętnie jest kupowana przez tchórzów i mieszczan. Moralnym, zacnym i nudnym ludziom potrzebne jest Bydlę — ideał życia bez hamulców, tak jak nieuczciwym potrzebny jest Chrystus, cierpiętnik, poczciwiec i dla odmiany nudziarz. Bydlę zatem — było stworzone przez potrzebę społeczną, społeczeństwa bogatych tchórzów.
Nie czas był na rozmyślania, gdy tylko to pomyślał, Bydlę poruszył się, wpół przebudził i sięgnął po szklankę. Wielki palec jego prawej ręki był owinięty świeżym bandażem.
Benedykt pomyślał, że może już przesadza, ale gdy tamten obrócił w palcach szklaneczkę, odczytał jeszcze z jego twarzy sprzedajność, skłonność do taniego szyderstwa i nieśmiertelność — w tym znaczeniu, że nawet zbity i pokonany potrafi otrzepać się i dalej siać zarazę perfidii i słodkawego chamstwa. Na lewym