Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/97

Ta strona została przepisana.

przestraszył się pan tego człowieka. Wygląda jak oprawca, a jest wyjątkowej łagodności.
Mówił tak przy tamtym bez skrępowania. Gdy tylko wszedł, starzec odwrócił się do niego frontem w oczekiwaniu. — Prawda? — zapytał starca — a jak to było wczoraj z tym oficerem? — zmienił temat. — Strzelał? Niech pan spojrzy — zwrócił się do Benedykta — bo jest pan nieufny...
Benedykt podniósł głowę i struchlał.
Filip na dowód, że starzec jest łagodny, wyjął kostkę cukru z kieszonki kamizelki i podał mu na dłoni jak koniowi. Fagas zachowując ponurą twarz wargami zdjął cukier z dłoni i kwaśno się uśmiechnął. Jadł teraz cukier i miał odpowiedzieć na pytanie o tym oficerze. Widocznie stało się coś tutaj. Lecz jąkał się i bełkotał, chciał gorliwie, charkotał, wybuchało w nim, lecz niezupełnie przekształcało się w słowa, niewiele miał do powiedzenia, ale Filip zrozumiał wszystko i tłumacząc na język ludzi powtórzył Benedyktowi. Otóż — wczoraj — nie pierwszy tu raz — wręcz idiotyczne zdarzenie — oczywiście już zatuszowane i lokal błyszczy jak zawsze — bawił młodszy oficer w towarzystwie kobiety...
Starzec słuchał w napięciu i coś sprostował gorliwie bełkocząc.
— A tak — rzekł Filip — mówi, że dama, że oficer był z damą. W pobliskiej loży siedział młody ziemianin, o ile zrozumiałem, pijany, sam, i śmiertelnie obraził oficera. Przez to, że zaczął się przyglądać tej damie. Rzecz jasna, to wystarczyło. Oficer podszedł do ziemianina i zażądał satysfakcji. Nastąpiła krótka wymiana słów, ziemianin strzelił go w pysk. Tragedia dopiero się zaczęła. Oficer przez przypadek nie miał przy sobie broni i opuścił lokal. Po godzinie wrócił, podszedł do ziemiąnina i zastrzelił go jak psa. W obronie honoru munduru. Mój staruszek mówi, a jest w tym znawcą, że będzie miał tylko sprawę o to, że był bez broni i że przez godzinę szwendał się po mieście bez honoru. Trzeba być ostrożnym — spojrzał na Benedykta: — O, wcale dobrze.
Benedykt był już ubrany. Czy była to jakaś aluzja do Filigranowej?
Buty były w palcach za ciasne, spodnie za długie, kamizelka ledwo się dopięła. Włożył palec do kieszeni w kamizelce, cukru nie było, natknął się na jakąś karteczkę wielokrotnie złożoną,