Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/99

Ta strona została przepisana.

różową zupę. Wysoka kobieta w piórach na głowie wysłuchiwała dwóch podstarzałych chłopców w czarnych żakietach. Jeszcze był jeden, samotny pan, gruby, bardzo daleko, niezadowolony, prawie wzburzony, wykładał coś kelnerowi, a kelner zgięty wpół, z odstającym bladym uchem, widocznym jak pieróg na talerzu, patrzył pionowo w dywan, kiwał głową i wszystko już wiedział.
Gdy usiedli, Benedykt z przerażeniem odkrył, że tuż blisko, przesłonięty kolumną, siedzi oficer z kobietą. Spojrzał na Filipa. Przed Filipem był drugi kelner. Chciał to natychmiast powiedzieć Filipowi, lecz kelner zaczął już swoje.
Jaką on ma ważną sprawę do mnie? — pomyślał nagle Benedykt i zaświtało mu w głowie podejrzenie — że przecież Filip może mieć także do niego pretensję o zaczepienie Filigranowej, w jego pojęciu, i może wobec tego działać równie podstępnie, jak on wobec niego.
Zza pierwszego wysunął się drugi kelner, mały, stary, łysiutki, z plamą na czaszce jak od kapnięcia świecy, o trzeźwych oczkach rozanielonego knura — figlarny, w cuglach, badający tonację, z której dziś trzeba zacząć, oględny i wielki, nawet poruszając rękoma, dla gestów zachowywał tyle miejsca w powietrzu, ile przystało na kelnera; przywitał, podał kartę, pochylił się, nastawił ucha, jakby z ust Filipa popłynąć miało objawienie. Równocześnie łowił oddech, słyszał brzęczącą muchę, której nie było, i widział fatalnie zawiązany krawat Benedykta. Filip, jak wtedy, od razu narzucił styl chaosu, który był jego ulubionym stylem, niepewności, korekt, cofania i mylących pragnień. Najpierw zamówił chleb świeży z solą i wodę selterską, następnie bażanta, kompot i borówki, sałatę zieloną. Kelner skłonił okrągłą głowę ukazując na czubku punkcik jak od nóżki cyrkla, lecz nie odchodził. Wtedy Filip odmienił bażanta na dziką kaczkę z jabłkami, a do chleba kazał podać czarny kawior, cytrynę i koniak — to najpierw, a potem zupę rakową — jednocześnie z bażantem. Ale przecież bażanta już nie było, został wycofany, wobec tego zamówił rumsztyk bez cebuli. Kelner notował, lecz nie wszystko, prawdopodobnie tylko to, co według jego doświadczenia miało zostać, sprawę traktował sumiennie, bez uśmiechu, widocznie jego ocena mówiła, że dzień jest o średnim poczuciu humoru. Nagle odszedł, nie zważając, że Filip ma coś jeszcze do powiedzenia. Zza niego wysunął się pikolo