Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/11

Ta strona została przepisana.

Lekka chorągiew, oddział za oddziałem,
Od niw Podlasia przemyka się czwałem;
Kasztelan wysłał przednią straż na szlaki,
Sam zbiera w zamku towarzyskie znaki...
Zda się, zbudzeni ptacy koczownicy,
Lecą ku zorzy do wschodniej granicy,
Na Ukrainę, na rozległe pola,
Taka w nich lekkość i taka swawola.
Jak skrzydła furczą u ramion wyloty,
Świszczą, powietrze przecinając groty;
To w mgle utoną, to wiatr ich odsłoni,
I świt poranny zwierciedli się w broni;
Lecą, tam boje czekają ich krwawe,
Młodzież bój przetrwa, a odniesie sławę,
Towarzyskiego nim dostąpi znaku,
Spróbuje szabel na dziczy z Budziaku.