Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/13

Ta strona została przepisana.

Coraz to bliżej słychać grzmiące głosy;
Słońce wybiegło na czyste niebiosy,
Mgła ulatuje i w promieniach ginie...
Polami szereg chmur stalowych płynie,
A wiatr zachodni dmie ku Ukrainie..
Dzielne chorągwie towarzyszów w stali,
Nucą pieśń chórem i czwałują dalej.
Czarownie błyszcząc we wiosennym ranku,
Iskrzącym deszczem sieją bez ustanku,
Ziemia jak serce tętni od kopyta,
Słońcem i rosą i blaskiem okryta.

I już na wzgórzu mężowie w zbroicy,
Na kształt żelaznej pną się szachownicy...
Wiatr chorągiewki rozwiał na kształt tęczy,
Szereg nią przyłbic, hełmów i piór wieńczy.
Przodem Łużecki Karol jak ptak złoty,
Wiedzie husarskie i pancerne roty;
Za kasztelanem mnich, starsi z komendy,
A dalej sztandar i rycerzów rzędy.
W twarzach powaga, w oczach zemsta sroga,