Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/61

Ta strona została przepisana.

Przez okno patrząc gałązka brzeziny,
Znaczyła cieniem boleści godziny.

«Gdyby był zginął pod czerni żelazem,
Spałby na stepie z hetmanami razem,
I w pokolenia szedł by odgłos wieczny:
Kopcem od wroga poległ tu waleczny!....
Z tej księgi mnichu takich cię wyliczę....
Ojcze! ja śmierci nikomu nie życzę,
Są chwile, że nas tako Bóg postawi,
Że lub zwyciężą, albo zginą prawi.
Oh! on już świętym u mnie byłby ninie,
Bo to świętością szło w naszej rodzinie!
A dzisiaj ojcze syn wasz tem się wsławił,
Że tylu dzielnych Koronie pozbawił,
Ziemię i sławę pozostawił dziczy,
I umknął z boju, a na sejmach krzyczy,
I swojem «veto!» w radach przypomina
Że jego gniazdem szlachecka rodzina.