Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/80

Ta strona została przepisana.

Pan swego ludu sam nawidził ściany,
Miło mu gościć pomiędzy ziemiany,
Stał się nam zbroją, stał się tarczą złotą,
Słodką nadzieją, i boju ochotą,

A w przedniej straży są anieli możni,
Więc uciekajcie poganie bezbożni!
Bóg idzie z ludem, a lud idzie z Bogiem;
Tam czarne niebo i piorun nad wrogiem.»

A gdy ostatni wzleciał odgłos chóru,
Do zwalonego zbliżyli się muru,
Stoją i patrzą: przez las się przeciska
Gdzie niegdzie płomyk nocnego ogniska,
I szumi Seret i pomyka dalej,
Znów chór podnieśli, głos płynie po fali.

Pod lasem błysło, ogień drugi, trzeci,
Strzeli w łuczywach i Seret oświeci.
Wnet jak by las się gromami nasrożył,
Lub w koło zamku wulkan się otworzył,