Strona:Mieczysław Sterling - Fra Angelico i jego epoka.djvu/127

Ta strona została przepisana.

pochodzenie rzeczy ze świata leżącego poza sferą poznania. Badanie czy myśli wiodą ich poza granice prawdy dościgalnej, aż do przeczuć mistycyzmu.
Angelico miał drogę krótszą do przebycia. Od dzieciństwa miłujący nadewszystko Chrystusa i wpatrzony w Niego, odkrył w postaci Jego, zwykle schematycznie i naśladowniczo idealizowanej, odrębną, niematerjalną Jego zaziemskość — i jej istotę przetransponował na wartość malarską.
Była to chwila najwyższego uświadomienia się w nim i zakonnika i poety i malarza. Jeżeli renesans jest istotnie, jak mówi Berenson „tą falą w życiu ludzkości, która z każdego człowieka wyłuskiwała jego najistotniejszą indywidualność“, to Angelico był w tych dziełach doskonałym typem epoki.
Już w pierwszym, zdaje się, fresku, malowanym w górnym klasztorze, w „Noli me tangere“ z pierwszej celi klasztornej, tematem obrazu było oddanie tej chwili, gdy Chrystus, jako jawa, ukazuje się Magdalenie. Wówczas w umyśle Angelica nie ukształtowała się jeszcze forma malarskiej transpozycji nowej myśli. Rozumiał on dopiero, że wizja winna być jasna i lotna, lecz nie przeszedł jeszcze przez samodzielność z celi trzeciej, nie przetwarzał opowieści biblijnej, zjawę pojmował w życiu, w słońcu, w pejzażu. Kiedy w „Noli me tangere“ w ciemnej krypcie Asyżu, jakiś giottysta pragnął wydobyć zaziemskość przez promienie, bijące od białej szaty Chrystusa i przez płynących nad nim aniołów, to symbol zawiódł. Był zrozumiałym dla myśli, lecz martwy dla odczucia. Żywy głos Magdaleny był silniejszy od boskości Chrystusa: na tle zimnych, szarych skał jej ostre przegięcie głowy i pleców, patetycznie wyrzucone ramiona, dłonie, w których zda się rozpływać utęskniona mara, były tragicznym krzykiem życia, zagłuszającym wszelką inną nutę koncepcji. W celi klasztornej słychać szept nieziemski. Gdy biała postać Chrystusa, ledwie stopami ziemi dotykając, sunie ponad słoneczną polaną zieleni i kwiatów i w miękkiem pochyleniu łagodnie odgarnia wyciągnięte w zachwyceniu ramiona Magdaleny — to w ruchu