Strona:Mieczysław Sterling - Fra Angelico i jego epoka.djvu/83

Ta strona została przepisana.

twością i mistrzostwem dłoni Filippina Lippi, Ghirlandaja lub innych mistrzów odrodzenia. Długie lata pracy, nie nauki celowej, lecz wprost malowania, zbliżały dopiero formy jego do prawdy, do odkryć mimowolnych. Nie należy też sądzić, że sztuka jego była wytworem owej czystej poezji, która kształtowała lotną rytmikę ascetycznego marzyciela greckiej nagości, Botticellego, poezji bodaj wiarą przepojonej.
Malarstwo Angelica było najbardziej naturalną formą jego mowy, smutku, radości czy zachwytu. I jeśli mówią, „ten-ci modlił się obrazami“ — to prawdę mówią, jeśli nie faktu, to jego istoty.
Dziecko o radosnej wyobraźni poetyckiej, w świecie jawy czy fantazji dostrzegał nadewszystko barwność — jakąś napoły weselną, jasną i delikatną. Harmonje kolorów, pieszczących się wzajem, były dla niego zamkniętą treścią malarskiego widzenia. Kochał ich łagodne falowanie i było mu ono postokroć droższe od nieopanowanego rysunku lub od opowieści o żywotach świętych. Forma, widziana jako rysunek, była złem koniecznem jego młodych dzieł, a pobożnego w życiu, nie pochłonęła jeszcze w dziele twórczem treść religijna żywotów. Ze starych więc obrazów, z iluminacji czy z malowideł ściennych brał zawsze zarys gotowy, choć cudzy, a rozmiłowany w weselnej kolorowości świata, obdarzony talentem nowelisty, opowiadaniom przejętym umiał nadawać swobodę scen, podpatrzonych w jego maleńkiej wiosce. Potem kładł na nie swoje ulubione jasne kolory i przez nie opowiadał piękno, jakie sam czuł w świecie. I barwy te były owym pierwszym, najbardziej naturalnym bodźcem, który przetworzył toskańskiego wieśniaka na malarza epoki odrodzeniowej. One też były jedną z tych wartości, jakie wśród odrodzeniowej wałki o realizm i doskonałość formy trzymały go na równi z mistrzami chwili.
Już w tych dziełach, jakie ginęły w powodzi taniej wytwórczości w początku wieku, delikatna barwność szat wyróżniała jego ołtarze z pośród obrazów innych. Powoli rodzimy