Strona:Miguel de Unamuno - Po prostu człowiek.djvu/134

Ta strona została przepisana.

kiwała na powóz, zamówiony w najgłębszej tajemnicy. Henryk nie zjawił się wcale. „Tchórz, gorzej niż tchórz! Podły, najpodlejszy!” — krzyczała Julia, rzucając się na łóżko i gryząc z wściekłości poduszkę. — I mówił, że mnie kocha! Nie, nie kochał mnie! Kochał jedynie moją urodę! A nawet i to nie. Głupi smarkacz! Chciał się chełpić przed całą Renadą, że ja, ja, Julia Yaniez, zgodziłam się zostać jego kochanką, czy narzeczoną! A teraz będzie jeszcze gadał, że mu zaproponowałam wspólną ucieczkę. Podły, podły! Podły jak mój ojciec, jak każdy człowiek! — i Julia pogrążyła się w najczarniejszą rozpacz.
— Widzę, moje dziecko — rzekła nazajutrz donia Anacleta — że twoja historia miłosna już się skończyła. Ojciec twój miał rację. Jeśli będziesz postępowała w ten sposób, stracisz zupełnie opinię!
— Niby, gdy jak będę postępowała?
— Zwracając uwagę na każdego durnia, który się ubiega o twoje względy. Zyskasz sobie nazwę kokietki... i...
— Tym lepiej, moja mamo, tym lepiej