Strona:Miguel de Unamuno - Po prostu człowiek.djvu/169

Ta strona została przepisana.

— Czegóż panowie chcecie więcej odemnie?
— My... nic... Lecz nasz klient żąda zadośćuczynienia, — satysfakcji honorowej...
— Nie rozumiem panów...
— W przeciwnym razie pojedynek będzie nieunikniony.
— Doskonale. Jestem do dyspozycji. Ale w tym wypadku fatyga panów będzie zupełnie zbędna. Obejdziemy się bez świadków. Powiedzcie mu panowie, żeby mie zawiadomił, gdy mu się rana zagoi. Zamkniemy się w pokoju i załatwimy sprawę na pięści. Innego rodzaju broni nie przyjmę. Przekona się wówczas, kto to jest Aleksander Gomez.
— Pan sobie z nas kpi — wykrzyknął jeden z sekundantów.
Broń Boże! Tylko że panowie należą do zupełnie innego świata, niż ja. Macie świetnych antenatów, pochodzicie z rodzin arystokratycznych. Ja posiadam tylko tę rodzinę, którą sam założyłem. Nie mam żadnych przodków i nie chcę słyszeć o bzdurach kodeksów honorowych. Podaję to do wiadomości panów.