Rodowa rezydencja markiza de Lumbria, zwana „pałacem” przez nieokrzesanych, półdzikich mieszkańców zapadłego miasteczka Lorenza, wydawała się arką patriarchalnych wspomnień. W pałacu wszystkie okna i drzwi były szczelnie pozamykane, dzięki czemu siedziba robiła wrażenie niezamieszkałej. Na fasadzie pałacu widniała olbrzymia tarcza herbowa. Front wychodził na plac katedralny, gdzie po lewej stronie wznosił się barokowy, ciężki gmach jakiejś fabryki. Nad miastem Lorenza niebo prawie nigdy nie bywa pochmurne, dlatego też pałac tonął przez cały dzień w słońcu. Broniąc się przed jego promieniami, trzeba było zamykać okna i drzwi. Senior markiz de Lumbria, arcy-świetny pan don Rodryg Suarez y Tejada nienawidził słońca i świeżego powietrza. Miał zwyczaj powtarzać: Kurz uliczny i światło słoneczne niszczą mieszkanie, szkodzą połyskowi mebli — a poza tym — ach!... te muchy!!” Markiz de Lumbria od-
Strona:Miguel de Unamuno - Po prostu człowiek.djvu/51
Ta strona została przepisana.