Dziecko grzechu? Grzechem były raczej narodziny tamtego!
Biedny Rodriguito zaszył się w kąt sali. Trzeba go było stamtąd gwałtem wyciągać. Był śmiertelnie blady; jego oczy jarzyły się gorączkowo. Nie chciał spojrzeć ani na ojca, ani na swego brata.
— „Oddamy go do klasztoru na wychowanie”, — zawyrokowała Karolina.
∗ ∗
∗ |
Mieszkańcy Lorenza mówili z podziwem o żelaznej woli i energii, z jaką Karolina przeprowadzała swoje plany. Na ulicy nie pokazywała się nigdy sama. Prowadziła męża pod rękę, jak więźnia. Okna i drzwi pałacu były przez cały dzień otwarte. Od słońca blakła farba na portretach przodków, na fotelach płowiała satyna. Karolina przyjmowała co wieczór gości, którzy nie śmieli odmówić jej zaproszeniu.
Grała w whista kartami Tristana, który siedział obok niej. Całowała go i głaskała pieszczotliwie po twarzy. „Co robisz mój