głuptasku? Jak panowie widzą mój mężuś nie umie grać bez mojej pomocy”.
Gdy zostawali sami, Karolina mówiła: „To nieszczęście Tristanie, że od czasu tej biednej córeczki, nie mamy więcej dzieci. Ona była dzieckiem grzechu, ona — lecz nie nasz Piotruś! Musimy godnie wychować markiza”.
Karolina postawiła na swojem. Tristan uznał Piotra za prawowitego syna. Syn ten miał odziedziczyć rodowy tytuł markiza.
Tymczasem Rodryg, oddany na wychowanie do internatu, trawił się bezsilną wściekłością.
— Najlepiej by było — mówiła Karolina, — gdyby miał powołanie do stanu duchownego. Czyś ty nigdy takiego powołania nie odczuwał Tristanie? Zdaje mi się, że urodziłeś się, aby zostać mnichem...
— Nie mów tak Karolino, — prosił mąż.
— Ależ tak, Tristanie! Nie będziesz się chyba pysznić z przeszłości, którą ojciec spowiednik nazwał „grzeszną” i która, według mego ojca markiza, splamiła naszą tarczę herbową. Nasz grzech? Tyś nie zgrze-
Strona:Miguel de Unamuno - Po prostu człowiek.djvu/76
Ta strona została przepisana.