Ta strona została przepisana.
— Nie martw się biedaku! — i Karolina położyła rękę na głowie Tristana. Uspokój się, uspokój! Spójrz na portret mego ojcia. Jak sądzisz, — co by powiedział, gdyby ujrzał swojego drugiego wnuka, markiza?
Chciał więc abyś mu przed śmiercią pokazał syna Luizy?
— Ach jakże będzie lśnił w słońcu nasz rubin na tarczy herbowej! Czy sądzisz, że w tym rodzie nie było prócz krwi błękitnej, także krwi czerwonej, czerwonej jak rubiny?
— Chodźmy stąd Tristanie! Pozwólmy usnąć naszemu dziecku, w którego żyłach płynie krew czerwona...
Tristan pochylił głowę pod brzemieniem wieków.