Strona:Miguel de Unamuno - Po prostu człowiek.djvu/86

Ta strona została przepisana.

lotnych miłostek należał już dla niego do przeszłości.
Czyż mógł odczuwać pragnienie ojcostwa? Po coż wydawać na świat istotę, podobną do siebie?
Lecz cóż miał robić?
Pobudzany wolą Raquel, stał się prawie domownikiem u państwa Lapeira. Rodzice Berty nie posiadali się z radości — zwłaszcza wówczas, gdy już odgadli jego zamiary.
Don Pedro: Biedny chłopiec. Jakże on musi cierpieć!
Donia Maria: Ma po temu powody...
Don Pedro: Przypominasz sobie naszą Teresę? Oczywiście mówiła o lubczyku...
Donia Maria: Nie było to miłym żartem z jej strony. Gdyby się była przejrzała w lustrze...
Don Pedro: I zobaczyła, co z niej zrobiła ta praca, na którą los ją skazał, — co z niej zostało po dziewięciu połogach...
Donia Maria: Oto jacy wy jesteście. Mężczyźni — to świnie.
Don Pedro: Wszyscy?