A tym zamknie wszytkę wiarę:
„Idźcież, dziatki, na ofiarę,
„A czekajcie mię z obiadem,
„Boć nam barzo grożą gradem; 110
„A niechaj rychlej dowiera,
„Wieręć po stronach przymiera.
„Trzebać teraz będzie księdza,
„Zać jedna nastanie nędza,
„Bo oń przedsię mało dbacie, 115
„Jako bydło tak mieszkacie.
„Jużto rychło dwie niedzieli[1]
„Niceśmy od was nie mieli.
„Czyście[2] o tę duszę dbacie“.
„Acz nie trzeba, też kęs dajcie". 120
Wszytko chce brać, daj mu psią mać,
A o Bogu nic nie słychać.
Pewny kłopot w zysku będzie,
Gdy już z tobą we wsi siędzie, Pleban sąsiad
Już pewnego sąsiada masz, 125
Uczyń mu, co iście poznasz:
Pójdzieć gonionego z tobą[3],
Ma dwoje prawo[4] za sobą.
Trudno więc naszemu bratu
Odzywać się do powiatu: 130
Kłusz się z miasta, Benedykcie,
Boś już w trzecim interdykcie[5],