Dziwna to rzecz, kto to śmie na Boga żywego
Targnąć sie, przywłaszczając sobie miejsce jego.
Zapomniawszy, onemu hardemu czartowi,
Co sie stało prze pychę, — niechaj to sam powie!
Albo, jako nędzny on Nabuchodonozor,
Co żarł siano jako wół, wywiesiwszy ozor!
Podobnoć też tak tak będzie i papie naszemu,
Bo sie na wszem przeciwi Bogu najwyższemu.
Dzwońże, miły Zygmuncie, tymi trzemi[1] głosy,
A niech twój ohromny[2] brzęk bije ludziom w nosy,
Aby sie pobudzali i ku Pańskiej chwale,
I w Rzeczypospolitej zawżdy trwali stale.
Bo słyszysz, coć sie dzieje, żeć sie wszytko miesza,
Na cienkiej nici czemuś szczęście nas zawiesza;
Bo snadź ty drobne dzwonki uszy nam mieszają,
A od przystojnych rzeczy barzo unaszają.
Jeśli ją sakrą[3] zową, iż z Rzyma powstała,
Będzie sacratissima, gdyby tu została;