By sie jedno na górze było za czym zakryć;
Boby tam teraz kokosz mógł z pola upatrzyć.
Zaż to nie wielka żałość, gdy naszy patrzają,
Ano rozkoszne pola pożarem gorają,
Albo sie dzikie szkapy z wilki po nich gonią,
Albo nieprzyjaciele lud niewinny gromią?
Zażby to rycerskiej krwi nie lepiej dać tego?
Bogu cześć, sława państwa wżdyby rosła z tego,
Gdyby sie tam po trosze wżdy ludzie sadzili,
Wszak już na wielu miejscach tego doświadczyli.
Nadobną Krakowianie sztukę wyprawili
Na owych Sukienicach, co w rynku sprawili,
Bo króle na nich wkoło wszędy zmalowali,
Jedno iż im wedle cnót herbów nie przydali;
Bo dobry, tenby godzien korony ze złotem,
Wszetecznemu mógłby jej kęs przypluskać błotem.
Niech sie wżdy cnota wdzięczna koronuje sławą,
A wszeteczność odprawić, jako wołu z trawą.
(Z rozdz. IV).
Jastrząb gonił gołębia i wpadł w dom do chłopa,
A chłop go wnet ułapił, — nie być bez kłopota.