Strona:Moi znajomi.djvu/024

Ta strona została uwierzytelniona.

Kapą nazywała kawałek perkalu, który wychodził z trumny.
— Kazia! — dodała. — A patrz tam, czy aby prosto przybijają. Bo to wszystko płatne... I wstążkę żeby było widać!
Dwa uderzenia młotka przytwierdziły w tej chwili blachę, na której był napis:

Śp. JÓZEF SZCZEPTEK
posłaniec miejski
żył lat 43


Dokładniejszej rekomendacyi przy pierwszem zapoznaniu się, trudno było wymagać.
— Dalej go!... Na prawo! Nie tak! Z tej strony! Pod górę! Dość! — wołali kolejno obaj posługacze, poczem trumnę wynosić zaczęto.
Dziad stęknął w tej chwili i głośno zaczął mówić wieczny odpoczynek. Liczył na uznanie obecnych.
Dosłyszawszy go stara zaniepokoiła się i po kieszeniach szukać zaczęła.
Nie mogła wszakże nic znaleźć.
— Jeszcze gdzieś... — mruczała — był grosz... czy dwa...
Zbliżyłam się, podając dziewczynce trochę drobnej monety.