Strona:Moi znajomi.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale to nie były jeszcze najpiękniejsze pieśni. Umiała ona i inne jeszcze, szlacheckie, które ciągnioną nutą śpiewywała z wielkiem pojęciem, jak np.

Ach Adelo, porzuć lament...

albo:

Powiejcie wiatry od wschodu...

w której to pieśni trochę się przy końcu tylko myliła.
Albo też wreszcie:

Na, masz ten pierścień na znak sprzyjania —
A nie powiadaj, że to od kochania...

które umiała wybornie a śpiewała z takiem uczuciem, że w jej ciemno szafirowych oczach zapalały się przytem, jakby dwie wielkie gwiazdy, a śliczna twarzyczka, jak lilia, bladła.
Słuchając śpiewania jedynaczki swej, pan Balcer prostował się, wązkie jego wargi rozszerzał przebłogi uśmiech, a cała postać opływała jakiemś rozjaśnieniem wewnętrznem.
Ale świeży, pełen młodości głos pięknej Julisi, nie tylko nad panem Balcerem moc taką miał. Kulas nawet usłyszawszy ją na strychach, gdzie ulęgałki przed rabunkiem młynarczyków chował i po dziesięć razy na dzień przebierał,