spływać anioł «z kielichem męki». Coby to był za «kielich męki», nie miałam dokładnego pojęcia, ale wyobrażałam sobie coś bardzo gorzkiego, coś w rodzaju tysiącznika naprzykład. Gorącemi więc usty powtarzałam za Anusią: «Ojcze, jeżeli chcesz, odwróć ode mnie ten kielich». Ale nie odwrócił... A tu oliwne drzewa szumią, szumią... a tam w rogu, za altanką, gdzie Paweł grabie i łopatę stawia, posnęli apostołowie...
Przy końcu książeczki z «Gorzkiemi żalami», była «Pieśń o narzekających sierotach», którą nam Anusia czytywała niekiedy, i z powodu której stołeczek ów, zastępujący Anusinego jaśka, «Jackiem» się nazywał. Pieśń tę lubiliśmy niezmiernie, a jeszcze bardziej pewno się jej bali. Była tam mowa o złej macosze i o krzywdzie osieroconych dziatek. Do dziś pamiętam niektóre wiersze...
... Co ona wyrabiała, nogami je kopała,
Służebnej zaś mówiła, co będzie dziś robiła,
«Od dzisiaj, miej w pamięci, nie dasz mleka dla dzieci».
Tu zwykle zaczynaliśmy mocno wzdychać, patrząc na płaski kamienny garnczek ze śmietanką, której tłusty kożuszek wznosił się i opadał i grzejąc się przy drobnych węgielkach, czekał na księdza brata. Cóż tam męki, rozpa-