WALERY, GÓRKA.
WALERY: Panie, jestem serdecznie wdzięczny za trud jaki pan sobie zadał, i przyrzekam, że, za godzinę, zjawię się na schadzkę, której jesteś zwiastunem.
GÓRKA: Nie radzę panu tego odkładać; jeśli się spóźnisz bodaj o kwadrans, bal się tymczasem skończy; zatem, o ile nie stawisz się odrazu, nie będziesz miał szczęścia oglądania ukochanej.
WALERY: Idę więc natychmiast.
ANIELA sama:
Dopóki męża niema w domu, skoczę na chwilkę na bal do sąsiadki. Będę z powrotem wcześniej od niego, bo z pewnością utknął w jakim szynku i nawet nie spostrzeże, że wogóle wychodziłam. To chamisko zostawia mnie samą w domu, jakgdybym była jego psem. Wychodzi.
KOCMOŁUCH sam.
Wiedziałem dobrze, że dam sobie radę z tym djabelskim doktorem i jego zakazanem mędrkowaniem. Niech djabli porwą cymbała! wytrząsłem z niego całą mądrość. Muszę teraz zajrzeć, czy miła gosposia przygotowała wieczerzę. Wychodzi.