Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/143

Ta strona została przepisana.
MASKARYL:
Idź pan, a mnie tu zostaw; już ja go uchodzę.

SCENA CZWARTA.
TRYFALDYN, CELJA, LELJUSZ w ukryciu, MASKARYL.
TRYFALDYN do Celji:
Cóż ty porabiasz tutaj? Zmykaj mi w te pędy!
Wszak wiesz, że zakazane masz wszelkie gawędy.
CELJA:
Ten pan, znajomy, bawił mnie rozmową grzeczną,
Możesz więc pan uśmierzyć swą czujność zbyteczną.
MASKARYL:
Czy to imci Tryfaldyn?
CELJA;Tak.
MASKARYL:Przezacny panie,
Przedkładam wam najniższe me uszanowanie,
Szczęśliwy, iż powitać dziś mogę osobę,
Którą wszak miasto całe ma za swą ozdobę.
TRYFALDYN:
Sługa pański.
MASKARYL: Ma bytność może nie na rękę;
Lecz poznawszy już dawniej tę oto panienkę
I jej talent wróżenia, niepojęty prawie,
Chciałem rady dziś szukać u niej w pewnej sprawie.
TRYFALDYN:
Jakto! ty w te djabelstwa wdawaćbyś się miała?
CELJA:
Nie; co umiem, to wszak jest tylko magja biała.
MASKARYL:
Oto zatem przyczyna, która mnie sprowadza:
Pana mego miłości opętała władza,
I, w swej wielkiej udręce, tylko marzy o tem,
By mógł ze swoich uczuć zbliżyć się przedmiotem;
Lecz daremne są wszelkie wysiłki w tej mierze,