Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/145

Ta strona została przepisana.
LELJUSZ zbliżając się:
Mój dobry Tryfaldynie, nie lękaj się próżno;
Jam ci na kark figurę tę nasłał usłużną;
Chciałem, by w mem imieniu wytłómaczył tobie
Uczucie, jakiem płonę ku Celji osobie,
Której okup, gdy tylko cenę mi oznaczysz,
Sądzę, że bez trudności z rąk mych przyjąć raczysz.
MASKARYL na stronie:
Bierzże licho cymbała!
TRYFALDYN:Cóż to za szarada?
Każdy z was co innego zgoła opowiada.
MASKARYL:
Dobry panie, ten szlachcie trochę źle ma w głowie,
Czyżbyś o tem nie słyszał?
TRYFALDYN:Mej zaś dość na słowie.
Już ja więcej miarkuję, niźli się spodziewasz.
Do Celji: Idź do domu i nosa się wyściubić nie waż.
Tobie zaś radzę szczerze, mój filucie chwacki,
Byś zgrabniejsze na przyszłość gotował zasadzki.



SCENA PIĄTA.
LELJUSZ, MASKARYL.
MASKARYL:
Brawo! Jeszczeby trzeba, dla pełnej radości,
Aby w dodatku kijem przełoił nam kości!
Któż panu kazał wpadać i z dzikim zapałem
Niweczyć wszystko, co tak misternie nałgałem?
LELJUSZ:
Wszak chciałem jak najlepiej.
MASKARYL:Najlepiej, w istocie!
Ale co się tu dziwić tej rozkosznej psocie;
Wszakci o takie rzeczy nie pytać u pana,
I twa roztropność dobrze wszem wokół jest znana.
LELJUSZ:
Masz tobie! tyle łajań z drobnostkę małą!
Wszakże znowu nieszczęście żadne się nie stało.