Ta strona została przepisana.
- MASKARYL:
- W istocie: dziwny pośpiech w przygodzie tak smutnej.
- ANZELM: A Leljusz?
- MASKARYL: Pogrążony w żałości okrutnej
- Tłucze głową, że kilka sińców nabił sobie,
- I chciał ze swoim papą ułożyć się w grobie;
- Toteż, pragnąc tę rozpacz już przerwać straszliwą,
- Musiałem się z pogrzebem załatwić co żywo,
- Z obawy, by wpływ tego smutnego widoku
- Nie popchnął go w szaleństwie do zgubnego kroku.
- ANZELM:
- Trza było do wieczora choć zaczekać z ciałem;
- Ja sam jeszcze ostatni raz ujrzeć go chciałem,
- A przytem zawsze lepiej jest nie kusić licha:
- Nie zawsze nieboszczykiem jest kto nie oddycha.
- MASKARYL:
- Ręczę panu, że umarł dokładnie i zdrowo.
- Więc, nawiązując z naszą poprzednią rozmową,
- Leljusz (czyn ten mu będzie zasługą przed niebem)
- Uczcić swego rodzica chce pięknym pogrzebem,
- Aby w smutnrj swej doli pocieszył się trocha,
- Widząc, jak syn go jeszcze i po śmierci kocha.
- Sukcesyjka jest niezła; ale, z drugiej strony.
- Mój pan jest w takich sprawach niezbyt doświadczony,
- I, czyto że formalne jakieś są trudności,
- Czy że majątek składa się z nieruchomości,
- Chce pana prosić, abyś go wspomógł w potrzebie,
- I, za złe mu nie biorąc, wyłożył od siebie
- Choć to, co dla ostatniej posługi zmarłego...
- ANZELM: Już mi mówiłeś; idę natychmiast do niego.
- MASKARYL:
- Jak dotychczas, los dla nas wielce jest łaskawy:
- Starajmy się, by dalej nie poszkapić sprawy;
- Toteż, na pana mego rozsądkowe władze
- Zbytnio się nie spuszczając, sam rzecz poprowadzę.