Ta strona została przepisana.
- TRYFALDYN: Ja jestem. Czegóż chcesz, mospanie?
- GONIEC: Nic; tylko do rąk waszych oddać to pisanie.
- TRYFALDYN czyta:
- „Zrządzeniem niebios, duszę mą, wielce strapioną,
- „Wieść doszła, co zarazem cieszy ją i boli;
- „Że córkę moją, dzieckiem mi z domu skradzioną,
- „Pod mianem Celji dzierżysz w swych rękach w niewoli.
- „Jeśliś zdolny jest pojąć, co ojcem być znaczy,
- „Jeśli wiesz, co krwi głosu jest potężna siła,
- „Zachowaj mi to dziecię, przedmiot mej rozpaczy,
- „I dbaj o nią, jakgdybyć własną córką była.
- „By ją z rąk twych odebrać, pospieszam bez zwłoki,
- „I nagrodzę swe trudy w sposób tak wspaniały,
- „Że całe życie będziesz uwielbiał wyroki
- „Niebios, co skarb ten w ręce twe dzisiaj oddały“.
- „W Madrycie. „Don Pedro de Gusman,
- markiz de Montalcane“.
Mówi dalej:
- Chociaż ów naród prawdy znów zbytnio nie chwali,
- Mówili mi wszelako ci, co ją sprzedali,
- Że wnet ją ktoś odkupi, co dość jest bogaty,
- Abym nie miał powodu obawiać się straty.
- I omało dziś właśnie, dzięki mej głupocie,
- Nie przepadła mi dziewka, a razem z nią krocie.
Do posłańca:
- Jeszcze chwila, a byłbyś się trudził daremno:
- Ten człowiek właśnie kupna miał tu dobić ze mną.
- Dość już; chęci markiza spełnię, oczywiście.
Goniec odchodzi.
- Do Maskaryla:
- Sam słyszałeś, com właśnie wyczytał w tym liście.
- Powiedz temu, co przysłał cię po tę niebogę,
- Że danego mu słowa dotrzymać nie mogę,
- I że wrócę pieniądze.
- MASKARYL: Lecz takiej obrazy
- Mój pan nigdy...