Ta strona została przepisana.
- MASKARYL:
- Cóż zatem? Mów pan.
- LELJUSZ: Słuchaj. Zdziwisz się niezmiernie.
- Zatem, list podrobiłem nadzwyczaj misternie,
- W którym wielki pan jakiś (od siedmiu boleści),
- Pisze do Tryfaldyna, iż doszły go wieści,
- Że branka, którą kryje tu pod Celji mianem,
- Jest jego dzieckiem, niegdyś przez zbójów porwanem;
- Że, aby ją odebrać, z krainy dalekiej,
- Corychlej tu pospiesza, prosząc, by opieki
- Najtkliwszej, najczujniejszej tymczasem doznała;
- Wdzięczność zaś jego za to będzie tak wspaniała,
- Iż najświetniejsze inne przewyższy nadzieje.
- MASKARYL:
- Doskonale.
- LELJUSZ: Lecz słuchaj, co się dalej dzieje:
- List mój został mu tedy bezzwłocznie oddany;
- Lecz, co ważniejsza, w porze tak dobrze obranej,
- Że, gdyby nie ja, już miał pomykać z dziewczyną
- Jakiś frant, który został z dosyć głupią miną.
- MASKARYL:
- I to pan na ten koncept wpadłeś tak piekielny?
- LELJUSZ:
- Tak. I cóż ty powiadasz o grze tak subtelnej?
- Przyznaj, że spryt mieć trzeba bystry nad pojęcie,
- By tak swego rywala zdławić przedsięwzięcie.
- MASKARYL:
- By wedle zasług pańskich odmierzyć pochwały,
- Na to mojej wymowy zasób jest zbyt mały.
- Tak, by godnie roztoczyć przed oczyma świata
- To, co pańska fantazja stworzyła skrzydlata,
- Ten czyn, który objawia mądrości tak wiele,
- Że nic się z nim porównać nawet nie ośmielę,
- Mój język jest bezsilny i chciałbym posiadać
- Talenty tych, co zdolni są najbieglej władać
- Kunsztownych wierszów rytmem lub prozą uczoną,