Ta strona została przepisana.
- Horacy prosił ciebie, byś uprzedził o tem
- Jego ojca, którego dola jest mu znaną,
- I czekał tu, nim oni na miejscu nie staną.
- Czyliż mam zresztą wszystko powtarzać na nowo?
- LELJUSZ: W istocie, że zbyteczne każde twoje słowo,
- Bo ni jedno w pamięci mojej nie wygasło.
- MASKARYL:
- Idę zatem, by pierwsze dać do walki hasło.
- LELJUSZ:
- Aj! Maskarylu, słuchaj, a jeśli zażąda,
- Bym mu powiedział, jak ten synalek wygląda?
- MASKARYL:
- To mi trudność! toż zrozum swem bystrem pojęciem,
- Że, gdy go ojciec widział, był małem chłopięciem;
- A zresztą, czyliż lata spędzone w niewoli,
- Nie mogły rysów twarzy przekształcić dowoli?
- LELJUSZ:
- To prawda. Ale powiedz, jeśli się spostrzeże,
- Że mnie widział, co zrobić?
- MASKARYL: Pusty śmiech mnie bierze!
- Toż mówiłem już (niech się twa roztropność święci!)
- Że pański obraz nie mógł utkwić mu w pamięci,
- Bo widział cię przelotnie, w ciągu krótkiej chwili;
- Zresztą twój strój i zarost do reszty go zmyli.
- LELJUSZ:
- Doskonale. Lecz powiedz, ta jakaś Turcyja...
- MASKARYL:
- Wszystko jedno, Turcyja czy tam Barbaryja...
- LELJUSZ:
- A ta nazwa miasteczka, gdzieśmy się spotkali?
- MASKARYL:
- Tunis. No, i ten człowiek pamięcią się chwali!
- Nie chce słuchać, powiada: z powtarzaniem basta,
- A już dwanaście razy nazwę tego miasta...
- LELJUSZ:
- Idźże więc raz zaczynać; już mi nic nie trzeba.