Ta strona została przepisana.
- MASKARYL:
- Więc potoś z jego synem udawał znajomość.
- Abyś się tu do panny podbierał jegomość?
- TRYFALDYN bije Leljusza:
- Masz zapłatę!
- LELJUSZ do Maskaryla, który go bije także:
- A, łotrze!
- MASKARYL: Tak oto, w tym kraju,
- Przyjmować łotrów...
- LELJUSZ: Kacie!
- MASKARYL: ...mamy tu w zwyczaju.
- Schowaj to na pamiątkę.
- LELJUSZ: Co! ty myślisz sobie...
- MASKARYL bijąc go ciągle i wypędzając:
- Ruszaj stąd, bo ci jeszcze jaką przykrość zrobię.
- TRYFALDYN:
- No, kontent jestem z ciebie. Dosyć tej zabawy.
Maskaryl wchodzi za Tryfaldynem do domu.
- LELJUSZ wracając:
- Ja z rąk lokaja doznać tak strasznej niesławy!
- Czyż mógłby kto przewidzieć czyn tego zbrodniarza,
- Który na pana rękę podnieść się odważa?
- MASKARYL w oknie domu Tryfaldyna:
- Jakże tam pańskie plecy, jeśli spytać mogę?
- LELJUSZ:
- Co! ty jeszcze po wszystkiem śmiesz włazić mi w drogę?
- MASKARYL:
- Widzisz pan, co to znaczy nie patrzeć za siebie,
- I języka na wodzy nie trzymać w potrzebie.
- Lecz tym razem nie czuję już do pana złości,
- Zamiast czczych łajań, rzecz się załatwiła prościej;
- I, choć pan się znalazłeś najniezdarniej w świecie,
- Obmyłem już twe winy na twym własnym grzbiecie.
- LELJUSZ:
- Ha! skarżę za to wszystko straszliwie tę żmiję!