Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/217

Ta strona została przepisana.
LELJUSZ:Dość już. Od tej chwili,
Niech się twa głowa dla mnie napróżno nie sili.
Jestem osłem, bałwanem, bydlęciem przeklętem,
I sam dla siebie pałam jak najżywszym wstrętem.
Porzuć swe dalsze trudy dla podłej niezdary;
Niema dla mnie na świecie dość surowej kary;
Po tych ciosach, co na mnie spadły z własnej winy,
W śmierci dziś na me rany jest balsam jedyny.



SCENA JEDENASTA.
MASKARYL sam:
Śliczny koniec dla pana i pomysł nielada!
Zapewne; jeszcze tylko umrzeć mu wypada,
By swe głupstwa koroną tą uwieńczył godnie.
Ale próżno, biadając na swe wszystkie zbrodnie,
Wyrzekł się mej pomocy w pierwszem uniesieniu:
Chcę mu dziś służyć, choćby wbrew jego życzeniu,
I muszę, mocom wszystkim naprzekór piekielnym,
Strapienia nasze hymnem zakończyć weselnym.
Przed niczem się nie cofnie dziś chęć moja śmiała:
Im silniejsze przeszkody, tem wspanialszą chwała.



SCENA DWUNASTA.
CELJA, MASKARYL.
CELJA do Maskaryla, który do niej szeptał pocichu:
Jakiekolwiek mi losy przypadną w udziale,
Nie spodziewam się po tej odwłoce zbyt wiele;
I dzisiejszy początek wskazał mi dowodnie,
Ze nie łatwo ta sprawa ukończy się zgodnie.
Com mu winną, me serce zbyt dobrze rozumie,
Dla jednych uczuć drugich podeptać nie umie,
I każdy z nich, jakkolwiek z przyczyny odmiennej,