Ta strona została przepisana.
- Usta moje zwiastować spieszą wam co żywo.
- CELJA: Co się stało?
- MASKARYL: Słuchajcie! oto już, tym razem...
- CELJA:
- Cóż?
- MASKARYL:
- Wszystkie troski pierzchną przed szczęścia obrazem.
- Przed chwilą, Egipcjanka....
- CELJA: Cóż tedy? Mój Boże?
- MASKARYL:
- Przechodziła przez rynek, gdy, w tej samej porze,
- Druga staruszka, także dość draśnięta czasem,
- Przyjrzawszy się jej zbliska, z okrutnym hałasem,
- Z przekleństwami — ot, jędza istna rodem z piekła! —
- Skoczyła ku niej: walka się wszczyna zaciekła;
- Lecz, miast wszelakiej szabli, szpady lub obucha,
- Wciąż to jedna to druga łapa miga sucha,
- Któremi zapaśniczki darły wzajem obie
- Resztki mięsa, co jeszcze miały je na sobie.
- Słychać wciąż było: suko ty! szelmo! łotrzyco!
- Na początek, dwa czepki frunęły ulicą,
- I, odsłaniając łyse dwie ohydne głowy,
- Przydały całej walce potworności nowej.
- Andres wraz z Tryfaldynem, będąc walki świadkiem,
- Wraz z mnóstwem innych ludzi zebranych przypadkiem,
- Rzucili się rozłączać te babiny obie,
- Broniące się w niezwykle zaciekłym sposobie.
- Skoro już zapaśniczki, wielce zawstydzone,
- Starały się swe głowy ukryć obnażone,
- A każdy o przyczynę tej wojny się pyta,
- Wówczas ta, co się pierwsza rzuciła kobieta,
- I co, mimo znużenia po walce szalonej,
- W Tryfaldyna ustawnie wzrok miała wlepiony,
- W głos wykrzyknęła: „Panie! jeśli się nie mylę,
- To pan, ten sam... ach, Boże! wszak to już lat tyle...
- Mówiono mi, że w mieście tem żyjesz w ukryciu...